Mieszkałam jakiś czas temu w Warszawie. Ogrom tego miasta wywarł na mnie tak duże wrażenie, że nigdy chyba nie pozbędę się uczucia jego wszechogarniającego klimatu. Nie długo tam mieszkałam, a jednak zdążyłam przesiąknąć atmosferą tego dużego, pięknego miasta. Często opowiadam znajomym i wspominam ten wyjątkowy dla mnie czas. Ostatnio przypomniała mi się historia pewnej staruszki.
W kamienicy po przeciwnej stronie ulicy mieszkała słusznego wieku kobieta. Prawie codziennie widywałam ją w jej małym drewnianym niebieskim okienku, z krótkimi nienagannie powieszonymi firankami i przeolbrzymim kotem na parapecie. To była taka prawdziwa babcia, której ja niestety w swoim życiu nigdy nie miałam. Byłam jej strasznie ciekawa, nie miałam bowiem nigdy do czynienia ze starszymi ludźmi. Coraz częściej zastanawiałam się jak mogłabym ją poznać. Chciałam z nią tylko porozmawiać, posłuchać jej historii, obejrzeć zdjęcia z czasów jej młodości. Przecież całkiem niedawno, ta kobieta miała tyle lat co ja. Na pewno miała męża, wychowywała swoje dzieci, była potrzebna. Teraz patrzy w swoim okienku, a jedynym jej towarzyszem jest kot, ponieważ zapewne rodzinie czasu dla niej brak.
Mijały kolejne dni, jakoś dziwnie zimno zrobiło się za moim oknem. Kobiety nie było. Siedział tylko jej kot na parapecie. Okazało się, że ta Pani odeszła. Zostawiła ten świat i poszła sobie do innego, lepszego, gdzie nie będzie już sama patrzyła przez małe okienko.
Bardzo pomocny w tej sytuacji okazał się zakład pogrzebowy Skrzydlate Anioły z Warszawy. Ludzie ci spisali się na medal. Słyszałam w kamienicy opinie o nich. Okazuje się, że działają bez zarzutu i są najlepsi w swoim fachu. Staruszka została pochowana na Bemowie. Zakład pogrzebowy załatwił dosłownie wszystkie potrzebne formalności. Nie było dla nich najmniejszym problemem, że musieli zjawić się na miejscu w niedzielę, nie było problemu dosłownie z niczym.
Uczestniczyłam w ostatniej drodze tej kobiety. Nie musiałam, ale chciałam. Była to dla mnie daleka, a zarazem bardzo bliska osoba. Uczestnicy pogrzebu patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem, a ja uśmiechałam się do nich. Myślałam sobie, zostawiliście kobietę samą sobie, a teraz niby pokazujecie rozpacz. Nie potrafiłam i nie potrafię dotąd zrozumieć tej pokazówki. Wracając jeszcze do Skrzydlatych Aniołów, rodzina zmarłej ma szczęście, że taki zakład istnieje. Mają bowiem oni w swojej ofercie całoroczną opiekę nad grobem. Wiem, że syn staruszki skorzystał z takiego rozwiązania. Ucieszyło mnie to bardzo, bo kto zadbałby o grób, gdyby nie ten nowoczesny zakład. Usługi pogrzebowe na prawdę na medal, nie spotkałam się jeszcze z tak profesjonalnym podejściem do sprawy, jak w ich przypadku miało to miejsce. Szkoda staruszki, szkoda, że nie zdążyłam jej poznać. Cóż jednak począć-takie jest to nasze życie. W okienku światła więcej nie ujrzałam, kota zabrała rodzina babcinki.